„Nicinkuzif” to nasza taka mała wielka tradycja. Co roku wyruszamy w kierunku Bałtyku, choć formuły w poprzednich latach były zróżnicowane. Kiedyś był to jednodniowy zacier z Gorzowa na ostrych kołach do Rewala, kiedy indziej dojazd z jakiegoś miejsca w kilka dni na gravelach. Tak czy inaczej zawsze chodziło o kilkudniowy reset na rowerach w okolicach morza. Zasady były zawsze proste. Jak nicinkuzif to piwo było zawsze z niższej półki, szamka z resztą też. Spanie gdzie popadnie. Proste jak rap lat 90′.
W 2021 postanowiliśmy rozbić bank i pokonać trasę od Gdańska do Szczecina. Wiadomo – nie pykło. Za dobrze się bawiliśmy, zbyt dawno się nie widzieliśmy, zbyt bardzo wszystko. Piwo w sierpniu z chłopakami smakuje jak drogi szampan, a tanie żarcie jest zawsze najlepszym wyborem. Spaliśmy po lasach, polach i chatkach. Komary zjadały nas żywcem ale dzięki wybornemu towarzystwu miało to małe znaczenie. Zaliczyliśmy rykowisko, ciepłe letnie noce i chyba wszystkie możliwe rodzaje deszczu. W sumie pogoda na plus jak na sierpień. Zajechani kilkudniowym melanżem i drogą skończyliśmy w pomniejszonym składzie w Kołobrzegu 😀 Kiedyś się uda. Nie wolno się poddawać. Z tym składem na koniec świata!
Do zobaczenia niebawem boiz!
B.
